CHLOROFIL + ENERGIA = ZDROWIE

O chlorofilu coś tam słyszeliśmy w podstawówce, potem w szkole średniej. Okazuje się, że barwnik, który nadaje roślinom zieloną  barwę, jest przydatny także dla organizmów zwierzęcych.

Barwnik  życia i…sportu

Chlorofil oprócz swoich „zielonych właściwości”, jest też nieodłącznym składnikiem fotosyntezy. Wszystko przebiega w towarzystwie promieni słonecznych, chlorofil posiada zdolność do absorbowania energii ze słońca, a następnie  bierze udział  w wytwarzaniu energii chemicznej. Przyrodzie nie można odmówić, że jej mechanizmy nie są sprytne, czy ekonomiczne. Ciekawostką może być fakt, że nasz bohater bardzo często określany jest jako „krew roślin”. Jego budowa cząsteczkowa przypomina hemoglobinę, z tą różnicą, że w chlorofilu jest atom magnezu, a w hemoglobinie atom żelaza. Oba elementy zaliczają się do tzw. porfiryn, skomplikowanych związków bioorganicznych. Patrząc na te oba elementy można śmiało stwierdzić, że w pewnym stopniu spełniają się w podobnej roli. Chodzi głównie o przemiany energetyczne i wytwarzanie energii. Chlorofil działając w chloroplastach pochłania promienie słoneczne, tworząc energię dla rośliny. Jeśli chodzi o hem z hemoglobiny operującej w mitochondriach, to energia wiązań typu chemicznego wytwarzana jest ze składników pokarmowych. To tak w wielkim skrócie, o procesach, którymi rządzi się przyroda i nie tylko. To co ważne, dla nas ludzi, to fakt, że suplementacja chlorofilem niesie ze sobą oprócz korzyści prozdrowotnych, także dobry wpływ na muskulaturę. Do tego, zdrowotne właściwości chlorofilu i ochronne dla narządów, sprawdzają się też przy pracy nad sylwetką czy poprawianiu parametrów fizycznych. Bycie siłaczem ze śmietnikiem w środku jest możliwe, nie warto jednak być żywym przykładem tego zjawiska. Organizm to złożona maszyneria, dbając o procesy wewnętrzne, możemy otrzymać z zamian wiele korzyści i to widocznych na zewnątrz.

Chlorofil pozyskuje się z wielu różnych roślin, przy okazji czerpiąc z nich inne profity. Na przykład chlorofil obecny w suplementach często pozyskiwany jest z lucerny siewnej. To roślina, która już sama w sobie posiada sporo właściwości zdrowotnych. Zawdzięcza to swojemu składowi, bo lucerna zawiera wiele cennych związków chemicznych i witamin. Są to między innymi białka, aminokwasy, związki mineralne (żelazo, potas, wapń, magnez, fosfor, cynk, mangan), witaminy (K, C, A, E, B), garbniki, luteina, saponiny, kwasy organiczne, flawonoidy oraz rzecz jasna-chlorofil. Preparaty z lucerny siewnej działają na organizm wzmacniająco i oczyszczająco. Wspomagają pracę układu immunologicznego, poprawiają przemianę materii, łagodzą stany zapalne błon śluzowych (jamy ustnej i gardła), działają moczopędnie, wspomagają leczenie niestrawności i innych dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Pomagają też rozprawić się ze złym cholesterolem, odżywiają skórę i spowalniają procesy starzenia.

Mają zastosowanie w leczeniu anemii i cukrzycy. Do tego lucerna siewna ma silne działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne w leczenie m.in. zakażeń skóry. Po preparaty na bazie lucerny, ze względu dużą zawartość witaminy K, nie powinny jednak sięgać osoby zażywające leki na zmniejszenie krzepliwości krwi. Wspomina się też o chlorofilinach, pochodnych zielonego barwnika. Przede wszystkim jednak widać podobieństwo chlorofilu do tlenu, do tego usprawnia jego transport do komórek. Nie można pominąć jego odkwaszających właściwości i mechanizmie oczyszczającym krew i płyny ustrojowe. Sięgając po rośliny zielone, na przykład warzywa, nie tylko wzbogacamy organizm w sam barwnik ale też w cały wachlarz witamin i minerałów. Szczególnie cenne są: potas, żelazo, magnez, witaminy z grupy B, oraz witaminy K i E. I tu dochodzimy do istoty zdrowia i do pracy na sylwetką. W naszych jelitach są miliony bakterii. To obecność w pełni uzasadniona, bo w dużym stopniu odpowiadają za zdrowie i samopoczucie. Są to tzw. dobre bakterie. Dbając o optimum bakteryjne, pomagamy sobie w walce z alergiami, poprawiamy też mechanizm przyswajania i wchłaniania składników pokarmowych. Naukowcy też już potwierdzili zależność między składem bakteryjnym jelit, a masą ciała.

Wiadomo, że niektóre bakterie mogą działać podobnie do hormonów peptydowych, powiązanych ściśle z procesami regulowania wagi ciała. Spore pole do działania mają m.in. grelina czy leptyna. Nie można też zapominać o fakcie, że to właśnie w jelitach początek mają czynniki, które mniej lub bardziej wpływają na insulinę. Warto mieć świadomość, że jest to hormon nie tylko anaboliczny ale i tuczny (sprzyja przyrostowi tkanki tłuszczowej). Nie gdzie indziej tylko w jelitach odbywa się produkcja serotoniny, a tryptofan osiąga najwyższy poziom. Jest to bardzo ważny aminokwas. Organizm nie potrafi sam go wytworzyć i trzeba tryptofan dostarczać z dietą. Odpowiada ona za prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego. Jego niedobory powodują spadek energii, obniżenie nastroju, a nawet depresję. Tryptofan ogrywa też ważną rolę w odchudzaniu – pomaga kontrolować apetyt na węglowodany. Wracając do jelit, jest też coś takiego jak jelitowa bariera immunologiczna.

W tej części ciała właśnie zlokalizowana jest większość funkcji immunologicznych naszego organizmu. To z kolei dodatkowo wpływa na możliwość poprawy parametrów fizycznych czy sylwetki. A co chlorofil, ma wspólnego z bakteriami jelitowymi? Otóż wiele obecnych w jelitach tzw dobrych bakterii, do tego by się dobrze rozwijać, potrzebuje dostaw tlenu w zwiększonej dawce. Im sprawniej przebiega transport tlenu do komórek, tym lepszy wpływ na florę bakteryjną. Niedobór tego cennego pierwiastka ma groźne dla nas skutki. W sytuacji gdy tlenu zaczyna brakować, proces homeostazy jest zaburzony, a wraz z nią wszystkie wyżej wymienione mechanizmy, które rządzą naszym organizmem. Powstaje wówczas pole do działania i rozwoju beztlenowych drobnoustrojów o naturze patogennej. Ze względu na swoje funkcje transportowe wobec tlenu, chlorofil jest nieocenionym pomocnikiem dla bakterii aerobowych. W ten sposób ograniczamy rozwój drobnoustrojów, minimalizując ryzyko infekcji czy choroby. Kolejną korzyścią jest możliwość wytwarzania większych ilości ATP ( adenozyno-tri-fosforan) przez chlorofil, z udziałem promieni słonecznych. Tą kwestią zainteresowali się naukowcy, którzy sprawdzali czy zwiększoną dawkę chlorofilu, dostarczaną z zewnątrz, można wykorzystać u człowieka. Chlorofil jest zielonym barwnikiem, pochłaniającym promieniowanie czerwone i niebieskie. Badania, których autorem był Levandovski wykazały, że większa dostępność światła słonecznego może mieć związek z poprawą kondycji organizmu. Do podobnego wniosku doszedł Feruzzi jeśli chodzi o zwiększone spożycie warzyw zielonych z dużą zawartością chlorofilu. Te wnioski doprowadziły do dalszych badań, w których wzięto z kolei pod uwagę metabolity wspomnianego związku.

Chodzi o przemianę promieni słonecznych w mitochondriach na ATP. Byłby to proces podobny do mechanizmu roślinnego z udziałem chlorofili oraz chloroplastów. Dotychczas brano pod uwagę klasyczne przemiany materii. Nie można jednak zapominać, że ATP zbudowane z adeniny, rubozy i reszt kwasu fosforowego, to nie tylko cząsteczka energetyczna, ale też nośnik energii. Ma też zdolność magazynowania stosunkowo dużych dawek energii, tyle, że przez krótki okres czasu. Z tego powodu przyjmuje się, że tempo produkcji odpowiada zużyciu. Synteza ATP przebiega w naszych mitochondriach w czasie tzw. oddychania komórkowego. ADP (adenozyno-di-fosforan), skrótowo rzecz ujmując, przyłącza resztę fosforanową w procesie fosforylacji. Zwiększona produkcja ATP będzie zatem nie tylko furtką do poprawy mechanizmu energetycznego ale też procesów: regeneracyjnego i anabolicznego. Nie dziwi więc, że naukowcy chcieli zbadać wykorzystanie chlorofilu do celów zdrowotno-sportowych. Już samo odkwaszanie, stabilizacja flory bakteryjnej jelit czy możliwość regulacji PH, stanowią niemałe korzyści. Na podstawie badań określono, że metabolity chlorofilowe, kumulują w mitochondriach tkanki mięśni. Do tego na podstawie modelu izolowanych mitochondriów, stwierdzono nasiloną produkcję ATP pod wpływem promieniowania czerwonego. Oba testy wymagały jednak jeszcze dodatkowych elementów.

W przypadku kumulacji metabolitów konieczny był koenzym Q10, a do nasilenia ATP – pirofeoforbid-a. Koenzym Q 10 już sam w sobie uczestniczy w wytwarzaniu energii na płaszczyźnie komórkowej. Sprawdza się też w roli antyoksydacyjnej i usprawnia dotlenianie komórek. Nasilona produkcja ATP to duży krok na przód. Pojawiają się jednak obawy, że nie ma związku z energią, która jest realnie użyteczna. To, że poprawia się wytwórstwo adenozyno-tri-fosforanu w mitochondriach, to za słaby dowód na to, że dotyczy to sposobów wykorzystania energii na płaszczyźnie tkankowej. Dlatego, komórki myszy i świń, objętych doświadczeniem zostały wystawione na działanie promieni czerwonych , przy udziale pirofeoforbid-a.

Okazało się, że cechowała je wyższa produkcja użytecznej energii ATP w porównaniu do komórek izolowanych, bez dodatku  metabolitów chlorofilowych. Wcześniejsze badania opierały się wyłącznie na modelu zwierzęcym, ale za to na różnych ssakach. Rodzi to spore nadzieje, choć czekamy na więcej rzeczowych badań, tym razem w odniesieniu do osób aktywnych fizycznie. Już sam rodzaj wysiłku/aktywności jest ważną kwestią. Samo ogólne podwyższenie wytwórstwa ATP u ssaków, dzięki połączeniu energii słonecznej i metabolitów chlorofilu potwierdziły też informacje z Columbia University Medical Center. Warto więc chyba pokusić się o sięgnięcie po suplementy z chlorofilem w składzie. Przemawia za tym chociażby dobroczynny wpływ na nasze jelita.

Tak mocne podstawy dają szansę maksymalnego podniesienia efektów naszych działań. Dodatkowa suplementacja, włączenie do diety roślin zielonych bogatych w chlorofil oraz zwiększona dawka słońca ( bez przesady i ze środkami ostrożności) mogą być kluczem do zbudowania zdrowotnej potęgi organizmu. W każdym jednak przypadku, także i tym, kłania się zasada zdrowego rozsądku. Konieczny jest umiar, przy  spożyciu zielonych warzyw oraz roślin, również. Pamiętajcie, że chlorofil nie jest ich jedynym składnikiem. Nikt nam nie każe dołączać od razu do grona betarian. Światło jako jedyny pokarm to zdecydowanie nie jest dobry pomysł !